Szkolenia, doktorat, inspirująca współpraca – to się dzieje pozwala mi robić fajne i pożyteczne rzeczy i daje mi ogrom satysfakcji.
Lubię jednak mieć coś, co wydaje się na razie mało osiągalne, ale z nutką nadziei, że może jednak, kiedyś. Jak dla wielu pracowników korporacji wizja: „a możeby to rzucić i uciec w Bieszczady” nie jest mi obca, a momentami bywała tak natrętna, że postanowiłam ją dogłębnie przemyśleć.
Z tego pomyślunku, rozmów z mężem, usystematyzowania upodobań i oczekiwań co do życia w przyszłości wyszła NASZA WIZJA.
Nie Bieszczady, a Beskidy i nie ucieczka, a raczej kwintesencja wszystkiego co nam jest bliskie, bez rezygnacji z tego co jest dla nas ważne.
Na razie jesteśmy na początku drogi, ale mamy nadzieję, ze za kilka lat zaprosimy Was do ośrodka w którym połączymy kameralność (kilka pokoi) z luksusem, a przede wszystkim stworzymy atmosferę dokładnie taką, o jakiej się marzy myśląc „a może by to rzucić i uciec w Bieszczady”. Bez nadęcia, w grupach które się znają, w otoczeniu lasów, aktywnie, inspirująco. Tam też mam nadzieję szkolić, zapewniając grupom nie tylko fajną wiedzę, ale i możliwość pełnego, komfortowego relaksu.
Wciąż myślimy nad nazwą, narazie wygrywa HIGH LEVEL 500. 500 bo na takiej wysokości npm jest działka. Tu będę pisać o postępach. Na razie mamy projekt i działkę. Jeśli ktoś ma też podobne marzenie to chętnie podzielę się doświadczeniem i moim podejściem.